środa, 29 lutego 2012

może to lifting, może fotoshop

Z innej beczki. Temat znany. Ja się upłakałam oglądając reklamę tego "super produktu". 

Po co nam diety, lifting i farby do włosów? Przecież jest Fotoshop (nie mylić z Photoshopem). To nic, że efekt końcowy daje nam tylko kilka procent oryginału, przynajmniej można uniknąć zbędnych operacji plastycznych i innych bolesnych zabiegów, wyglądając przy tym nieskazitelnie. Czy, aby na pewno?



Efektem ubocznym może być jedynie: 





            utrata pępka :)



















                      "wybity obojczyk"

















    "problem z łokciem" i damska dłoń zamiast męskiej








Teraz na serio. Nie jestem przeciwniczką ulepszania fotografii, ale wiadomo- wszystko z umiarem. Ważne by na zdjęciu fotografowane osoby lub przedmioty nie odbiegały zbytnio od oryginału, bo bywa i tak, że wcale go nie przypominają. Więcej precyzji, mniej przedobrzania i czujne oczy, a jest szansa, że zamiast popsuć stworzymy coś fajnego.


P.S.
Produkt ten idealnie sprawdza się również w renowacji aut po wypadku. Likwiduje wgniecenia, rysy i stłuczone szyby. Godne polecenia, hehe:)

Converse baby

Hej :)
Ledwo otworzyłam oczy, a już okazało się, że mam wolne :) Takie dni to ja lubię .. Śniadanie, kawa, herbata, pranie i kilka innych spraw już za mną. Zamierzam spędzić produktywny dzień :)

Póki co dziś trochę o moim ostatnim zakupie obuwniczym. Tym razem padło na trampki Converse. Jak dla mnie totalny must have, a przy tym istna historia na nogach. Zniknęły z ulic na pewien czas, teraz z powrotem wracają do łask, co bardzo mnie cieszy :)
Sama świadomość tego, że firma Converse istnieje już 104 lata sprawia, że kłaniam się w pas producentom ze utrzymanie się na rynku tak długo i wypuszczenie tak kultowego produktu. Dołączając do tego moją miłość do koszykówki i fakt, że były to pierwsze buty jakie pojawiły się na boisku, nie mogło być inaczej- musiałam je mieć!!!
Wybrałam  te z serii Chuck Taylor All Star (Slim Hl Lth White) i już nie mogę się doczekać kiedy doczekają się premierowego wyjścia. Aaaaj :)

Udanego dnia.



poniedziałek, 27 lutego 2012

Byle do wtorku

Witam wszystkich!
Pewnie niektórzy z Was mają już "z głowy" poniedziałkowy zamęt, związany z wszelkimi uciążliwymi czynnościami, zaczynającymi się z początkiem tygodnia (praca, szkoła itp.). Ja mam właśnie krótką przerwę w codziennych obowiązkach, którą przeznaczyłam na chwilę relaksu, odrobinę odpoczynku i oczywiście pyszną kawę (dziś powieki same mi się zamykają, więc bez kawy się nie obejdzie). W międzyczasie podczytuję to i owo, co udało mi się ściągnąć na taki dzień jak dziś ( gdzie internet jest już na totalnym wyczerpaniu, a załadowanie jakiejkolwiek strony graniczy z cudem ).  Trzymajcie się. Tym, którzy dalej borykają się z poniedziałkową aurą życzę wytrwałości (BYLE DO JUTRA!! Za 6,5 h już wtorek), a pozostałym udanego wieczoru. Bye :)



sobota, 25 lutego 2012

piątek = totalne nieporozumienie

Hej :)
Wczoraj wybraliśmy się do Monachium. Mieliśmy kilka spraw do załatwienia. Poza tym "wielki" plan zwiedzenia pozostałej części miasta, której wcześniej nie udało nam się  zobaczyć. Wszystko miało pójść gładko, bo nawet pogoda dopisała i udało nam zgrać się z wolnym. Niestety, w rezultacie wszystkie plany okazały się być totalną klapą i poza zjedzeniem kebaba u Turka (który i tak nie umywał się do naszego ulubionego) i przepysznych lodów w pobliskiej lodziarni, nie załatwiliśmy nic. Miejsce, do którego chcieliśmy dotrzeć, nagle jakby "wyparowało z mapy", co spowodowało, że straciliśmy trzy godziny na chodzeniu bez celu. Wszystko tak naprawdę poszło nie tak, a do tego jeszcze Em mi się zbuntował, mówiąc, że nie zamierza być moim "fotoreporterem" tego dnia i zdjęć mi robić nie będzie. I tak na totalnym nerwie miałam ochotę zakończyć tę jakże "miłą i sympatyczną" wycieczkę. Gdyby nie to, że na koniec znaleźliśmy miejsce, w którym można było "głaskać" i karmić łabędzie chyba by ktoś ucierpiał :) Mam nadzieję, że u Was było nieco lepiej.








środa, 22 lutego 2012

Siemię lniane

Hej :)
Jak zapewne dało się zauważyć, lubię ostatnio eksperymentować z wszelkiego rodzaju ekologicznymi specyfikami. Stosowałam kurację drożdżową, poiłam się algami, przyjmowałam wiele naturalnych produktów, które doskonale działają na ogólną kondycję organizmu. Teraz przyszedł czas na siemię lniane. Ostatnio Ema mama wysłała nam paczkę z Polski, a w niej między innymi znalazło się siemię lniane. Twierdząc, że jest niezwykle zdrowe i pomoże mi zwalczyć niektóre dolegliwości zaleciła mi jego przyjmowanie. Konsultowałam się ponadto z moją mamą, jak również przypomniało mi się jak swego czasu moje babcie takowy naturalny farmaceutyk stosowały ( a co z "babcinej półki"- musi pomóc ). Skusiłam się więc na przygotowanie i wypicie naparu z nasion lnu zwyczajnego (Stosuje się go w medycynie naturalnej na wszelkiego rodzaju dolegliwości. Począwszy od problemów związanych z układem pokarmowym, skończywszy na wykorzystaniu siemienia do odżywiania suchych i zniszczonych włosów.)  Po zalaniu go wodą (można wcześniej zmielić) i kilkuminutowym gotowaniu otrzymujemy substancję wyglądem przypominającą kisiel. Tak powstałą zawiesinę po ostudzeniu przecedzamy przez sitko i wypijamy. Siemię jest bogate między innymi w białko, magnez, sód, fosfor, żelazo, cynk, potas, kwas foliowy, witaminy itd. Działa osłonowo na przewód pokarmowy, nawilża gardło i jamę ustną. Pomaga w wyeliminowaniu suchego kaszlu. Zalecany jest również do sporządzania domowych maseczek na włosy, skórę i paznokcie. Jak widać samo zdrowie. Zaczynam przyjmować, stosować ( itp.) od dziś i wierzę, że zdziała cuda :)


wtorek, 21 lutego 2012

Stan flow

Hej :)
Czy pogoda za oknem daje wam znak, że już czas przywitać wiosnę? U mnie świeci słońce, powietrze wydaje się być bardziej wiosenne niż ostatnio, na niebie nie ma ani jednej chmury, a w związku z tym uśmiech sam maluje się na twarzy. Słychać "gruchające" gołębie, a atmosfera za oknem zupełnie nie przypomina tej sprzed kilku dni. Mam nadzieję, że już tak zostanie.
Słyszeliście kiedyś o stanie flow? Być może ta nazwa nic Wam nie mówi, ale założę się, że każdy z Was miał z nim do czynienia. Zdarzyło Wam się zająć czymś, co pochłonęło Was bez końca? Straciliście poczucie czasu, tak bardzo, że zapomnieliście nawet o głodzie i  pragnieniu. Ocknęliście się nagle po kilku godzinach i zdaliście sobie sprawę, że wpadliście w pewnego rodzaju trans, który opanował Was bez reszty? Ten stan totalnego poświęcenia się pewnej czynności i pełnego zaangażowania w dane zajęcie to właśnie STAN FLOW :) Ja osobiście go uwielbiam. To czas, kiedy robię to, co naprawdę lubię. Ciesze się wtedy jak dziecko, a cały świat schodzi na drugi plan :) Stan flow może osiągnąć każdy, kto robi to, co kocha, a wykonywana czynność jest przyjemna, daje satysfakcję i zadowolenie...Takich chwil jak najwięcej ( nie ważne co to będzie...malowanie paznokci, gotowanie, taniec, czy zbijanie drewnianych skrzynek- to jest Wasza chwila ) !!!

fot. Arkadiusz Wojciechowski

niedziela, 19 lutego 2012

"Nie licząc miłości, aktem największego optymizmu jest kupowanie butów. [...] Chcemy doczekać jutra, ale jeśli kupujemy nowe buty albo jeśli się zakochujemy, znaczy to, że zamierzamy tu jutro być."

                                                                                                       — Jonathan Carroll
                                                                                                       Muzeum psów



Czka

Czy może mi ktoś powiedzieć jak długo trwa czkawka, bo moja z przerwami jest za mną od samego rana? Odkąd pamiętam całodniowa czkawka to u mnie standard. To jedna z tych dolegliwości, na które nie mam "lekarstwa".  Nigdy nie wiem jak sobie z nią poradzić. Najgorzej jest wtedy, gdy dopada mnie z samego rana, towarzyszy mi wtedy cały dzień- jak dziś. Tradycyjne sposoby pozbycia się jej niestety nie pomagają. Spożywanie cukru dużymi łyżkami, jedzenie słodkiego, połykanie powietrza lub zachłyśnięcie się nim ze strachu,  nawet picie "do góry nogami"-  wszystko na NIC! Kiedy się pojawia, po jakimś czasie "robi sobie przerwę " i znika na chwilę (godzinę, dwie), potem wraca, i wszystko zaczyna się od nowa. Jest uciążliwa i irytująca...Na szczęście przychodzi sporadycznie, ale jak już się pojawia z impetem rujnuje mi cały dzień. Znacie jakieś sprawdzone sposoby na pozbycie się tej męczarni?

sobota, 18 lutego 2012

Dom marzeń

Hej:)
Nastąpiło totalne ocieplenie ( nie potrafię przybliżyć ilości stopni, gdyż nie posiadamy termometru, ale na pewno powyżej zera), co niestety pokrzyżowało nasze dzisiejsze (a właściwie już wczorajsze) plany. Znaczny wzrost temperatury spowodował odwilż i deszcze, a w związku z tym nie mogliśmy robić tego, co zaplanowaliśmy sobie dzień wcześniej. Plan jednak na najbliższy czas już mamy, gdyby okazało się, że zima wraca :) Czego oczywiście nie chcę...Wciąż z niecierpliwością wyczekuję wiosny.
Nie marnując jednak chwili, postanowiliśmy zaprojektować nasz przyszły dom. Szczegół po szczególe przenosząc na papier dokonaliśmy stworzenia projektu naszego wymarzonego miejsca na przyszłość. Zaczynając od ustalenia wielkości działki, umiejscowienia domu oraz garażu, kończąc na piwnicy i wszelkich szczegółach. Rozplanowaliśmy wielkość pokoi, łazienek i umiejscowienie okien. Wiemy jak będzie wyglądać podjazd do domu i znaleźliśmy rozwiązanie na posiadanie pięknego "ogrodu" zimą w postaci oranżerii.
W związku z tym, że żadne z nas nie ukończyło architektury projekt wygląda dość prymitywnie, lecz obydwoje wiemy co i gdzie ma być. Nie stosowaliśmy wzorów, nie przyjmowaliśmy skali, przenieśliśmy jedynie naszą wizję na papier, gdy dojdzie do realizacji planów, wiemy jak ma wyglądać nasz dom. Teraz tylko pozostało nam na niego uzbierać :)


Dobranoc :)

czwartek, 16 lutego 2012

Jak kończy się wyjście po czekoladki ?

A teraz kolejny post shoppingowy :) Dwa dni temu wyszłam tylko po czekoladki, a skończyło się jak zwykle :) Przechadzając się po mieście, zupełnie "przypadkowo" odwiedziłam kilka sklepów i tak wróciłam z torbą pełną zakupów.  A w tym: dwie pary butów, dwa paski, jakaś opaska do włosów i bluzka. Do tego doszła kolejna bluza, nabyta po super cenie ( tu przypadkowo towarzyszyłam Emilowi przy zakupie kurtki ) i tak już niedługo będziemy musieli poszukać większego mieszkania lub pomyśleć przynajmniej o nowej szafie. Ale cóż, tak naprawdę wszystko się przyda, a odrobina przyjemności związana z zakupami jest niezbędna ( To tak, jak dla niektórych dzisiejsze pączki.. Mogą nie jeść cały rok, ale w Tłusty Czwartek potrafią pobijać rekordy). Hehhe :) Miłego.





tłustoczwartkowe śniadanie

Witam wszystkich.
Przedwczoraj Walentynki, wczoraj Dzień Singla, a dziś Tłusty Czwartek. W tym tygodniu dla każdego znajdzie się okazja do świętowania. My wybraliśmy "tłuste" zwyczaje, czyli mnóstwo kalorii i słodkości. Właśnie jesteśmy z Emem po uczcie pączkowej. Był tradycyjny pączek z marmoladą, był z przepysznym czekoladowym pudingiem oraz z owocami leśnymi. Prawdziwa uczta dla podniebienia. W dodatku Em brał udział w "konkursie" tłustoczwartkowym, zorganizowanym w pobliskiej cukierni. Każdy klient miał okazję rzucić kostką do gry i wygrać kolejnego pączka. Warunkiem było wyrzucenie sześciu oczek na kostce. Niestety Emowi szczęście nie dopisało...Mimo wyśmienitego smaku pączkowego śniadania - może i lepiej.


 A na koniec "tłusta nuta" :)


Fristajlo - Ugryz w suchara von wislakTSW94

wtorek, 14 lutego 2012

Walentynki

 Hej :)
No i mamy już Walentynki:)  Niestety przerodziły się one w mocno komercyjne i konsumpcyjne święto, co spowodowało, że mam mieszane uczucia związane z tym dniem. Niegdyś wysyłano sobie piękne kartki z symbolicznym serduszkiem, w których najważniejsza była treść (wyznanie miłości), a dziś już kilka tygodni wcześniej ludzie krążą po galeriach handlowych w poszukiwaniu prezentu. Tych oczywiście jest bez liku. Większość firm wykorzystuje ten dzień do zwiększenia dochodów ze sprzedaży produktów i usług. Pomysłów jest mnóstwo. Od zakupu bielizny, perfum, maskotek, słodyczy, poprzez walentynkowego hamburgera, aż po wykwintną kolacje czy podróż do ciepłych krajów. Wszystko zależy od tego jakim budżetem dysponujemy. Szkoda, że niektórzy zapominają o tym, że będąc w związku Dzień Zakochanych powinno się obchodzić codziennie, niezależnie od daty. Niestety, wiele osób celebruje swoją miłość przede wszystkim 14 lutego, jakby był to jedyny dzień, przeznaczony na okazywanie uczuć. Tym, którzy sceptycznie podchodzą do tego święta przypominam, że jest to również Dzień Chorych Na Epilepsję (padaczkę). Tym, którzy jednak lubują się "magią" Walentynek, życzę aby były one miłe i udane...


I pięknych gestów każdego dnia :)





niedziela, 12 lutego 2012

roztocza

Hej :)
Mimo, że najbliższa pełnia przypada dopiero na 8 marca, czyli dokładnie na Dzień Kobiet dzisiejszej nocy moje sny górowały gdzieś nie wiadomo gdzie, a aura zimnej nocy nie pozwalała mi cieszyć się ich nieskazitelnością. Była to raczej nieustanna męka, w której nawet mój łapacz snów okazał się bezużyteczny. Zaraz po przebudzeniu postanowiłam więc porządnie przewietrzyć pomieszczenie, zająć się zmianą pościeli, dokładnie wytrzepać kołdry i poduszki z wszelkich nieprzyjaciół (czytaj: roztoczy ).
Tak, to pewnie wczorajsze bliższe przyjrzenie się obrazkom z podobizną roztoczy spowodowało mój niespokojny sen. Bleee obleśne.
Wiecie, że w łyżce kurzu nie ma ich tyle co w naszej pościeli  (łyżka kurzu ma ich ok 1000, a pościel ok 10000). Co trzy tygodnie te paskudne stworzenia produkują nowe osobniki w liczbie ok 20-30 szt. (każde). Jak sobie pomyślę, że te paskudne stworzenia zamieszkują naszą pościel i żywią się naszym martwym naskórkiem to w ogóle odechciewa mi się spać.
Najchętniej rozmnażają się w temperaturze 18-21 stopni. Zaleca się dlatego często wietrzyć pomieszczenia (wychładzać), aby zapobiec ich rozmnażaniu. Poza tym powinno się wymieniać pościel co 1-2 tyg max., bo po tym czasie liczba roztoczy wraca do początkowego stanu. Także do dzieła!!!!




A na koniec nasi łóżkowi towarzysze.

 

sobota, 11 lutego 2012

małe cele

Hi.
Piękna słoneczna sobota. Przez uchylone w pokoju okno wpada mi akordeonowa nuta. Od godziny słychać przygrywającego przechodniom grajka, który umila sobotnią aurę. Właśnie zakończyłam mój coffee time i zabieram się do realizacji dzisiejszych celów.

Wiecie, że małe cele są bardzo ważne w realizacji tych dużych? Najmniejszy nawet sukces daje nam zadowolenie i motywacje do podjęcia dalszego działania. Jeśli podzielimy sobie wielkie cele (założenia) na etapy i zaczniemy realizować je małymi krokami dużo łatwiej będzie  nam osiągnąć sukces. Małymi krokami można przebywać duże odległości ( "Nie od razu Rzym zbudowano "). Mi od razu na myśl nasuwa się gra z dzieciństwa. Pamiętacie dzielnego Mario Bros, który pokonywał różne etapy, aby uwolnić księżniczkę? Zdobywał dodatkowe życia, zwalczał smoka i pozyskiwał monety- wszystko po to by zrealizować założony cel. Przechodził kolejne poziomy, a wszystko musiał dokonać w określonym czasie.
Aby realizować nawet najmniejsze cele potrzebujemy motywacji do podjęcia działania. Jest ona  niezwykle ważna. Nawet najmniejszy zrealizowany cel dodaje nam "mocy" i satysfakcji, nawet wtedy, gdy osiągnięcie go nie wymagało większego wysiłku.
Dlatego warto zacząć od czegoś mniejszego i małymi krokami podnosić poprzeczkę. Jeśli nauczymy się realizować małe cele, dużo łatwiej pójdzie nam z tymi większymi. Cieszmy się ponadto z każdego odniesionego sukcesu, w końcu na niego zasługujemy :)

piątek, 10 lutego 2012

Ważne kto będzie u Twego boku..

Hej :)
Dziś dużo słońca i bezchmurne niebo i od razu jakby cieplej :)  Zakończyłam właśnie "codzienny kawowy seans", ogarnęłam lekko swoją przestrzeń i zabieram się do przygotowań  związanych z wyjściem do pracy.
Ostatnio pisałam Wam o przypadku moich byłych sąsiadów, który dotyczył znęcania się psychicznego nad swoją dziewczyną (narzeczoną), nie wiem czy do rękoczynów tam też dochodzi, nie mniej jednak związek ten jest typowo toksyczny, wręcz przerażający i niedopuszczalny. Takich przypadków dookoła jest mnóstwo. Obserwując pary, które zamiast żyć ze sobą prowadzą nieustanną walkę, szczerze skaczę z radości i cieszę się, że mi udało się trafić na tę właściwą "połówkę". Nie wyobrażam sobie być z kim, kto zamiast wsparcia oferuje mi codzienny płacz i zszargane nerwy, a ciągły konflikt nie pozwala mi czerpać radości ze związku. Siedząc w czymś takim tracimy szacunek do samych siebie, a na to żadna z nas nie powinna nigdy pozwolić. W związku ze zbliżającymi się Walentynkami pamiętajcie, że bardzo ważne jest kogo będziecie mieć u swego boku.


Powyższą tabliczkę dostaliśmy z Emem od moich psiapsiółek ( Moniki i Pauliny ) na jednej z imprez związanych ze wspólnym zamieszkaniem (taka mini parapetówka, tyle, że mieszkanie nie nasze ). Od tej pory towarzyszy nam, zajmując honorowe miejsce w domu, ciągle przypominając nam o tym, co napisałam Wam powyżej.

:) / ?

Eeeeh i przegapiłam Międzynarodowy Dzień Pizzy, który zakończył się jakąś godzinę temu. Niewiedza spowodowała uczczenie tego dnia tureckim specjałem ( jak zwykle), zamiast włoskiego klimatu. No cóż, zrobię sobie mój własny dzień pizzy, sasasa :)
Tymczasem trzy dni temu strzelił mi rok bez papierosa (co również przeoczyłam ).  Pewnie gdyby nie to, że na Facebooku jedna z moich koleżanek miała status związany z jej wolnymi od tytoniu dniami, to w ogóle przez myśl by mi nie przeszło. Ten rok minął bardzo szybko, a podjęcie decyzji o rzuceniu palenia było zdecydowanie jedną z ważniejszych decyzji w zeszłym roku. Zabieg, któremu się poddałam okazał się niezwykle skuteczny. Więcej TU Nieoczekiwana zmiana i misja antynikotynowa zakończona powodzeniem :) Juuupi.


A na dobranoc coś włoskiego. Uwielbiam.

środa, 8 lutego 2012

Shopping / 08-02-2012

Nareszcie w domu, po pięciogodzinnym szwędaniu się po sklepach. Skorzystaliśmy dziś z Emem ze wspólnego wolnego i wyruszyliśmy do Ingolstadt Shopping Village. Osobiście byłam nastawiona na jakieś konkretniejsze zakupy, jednak na chwilę obecną zadowoliłam się jedynie torebką i zestawem do pielęgnacji stóp. Em kupił sobie spodnie i na tym nasz shopping się zakończył.  Nie udało nam się kupić nic więcej. Poza tym w co się zaopatrzyłam w oczy rzuciły mi się jedynie piękne miodowe czółenka (w sklepie przeznaczonym do likwidacji, każda para butów za 29 euro). Jak możecie się jednak domyśleć zabrakło mojego rozmiaru. Zostały jedynie same 40. Na pocieszenie Em zaprosił mnie na pyszną kawę i croissanta do San Francisco Coffee Company, a ja go na naszego ulubionego kebaba do Turka. I tak zrobiła się prawie 18:00.
Miłego wieczoru, ja uciekam na kolejną kawkę, a później urządzamy sobie z Emem seans filmowy, bye :)






pierwotna cena torebki 59,90 euro, ja ją kupiłam za 15,00 euro
zestaw do stóp ( kapcie, skarpetki, "tarka", kremowy peeling i balsam, o zapachu waniliowym - wszystko w praktycznym koszyczku), za całe 5,00 euro

wtorek, 7 lutego 2012

problematyczni...

Ufff...moi uciążliwi sąsiedzi nareszcie się wyprowadzili. Z pozoru niby normalni, z drzemiącym w środku drugim obliczem. On jakby z rozdwojeniem jaźni, ona dająca sobą manipulować, stłamszona przez niego spokojna dziewczyna, z masą grymasu na twarzy (jednego dnia rozmawiająca na każdy temat, kolejnego- udająca, że się nie znamy).On z histerycznymi napadami agresji wobec otoczenia i najbliższej mu osoby, jaką jest jego narzeczona (nie mogę sobie wyobrazić ich wspólnej przyszłości ), ona wiecznie go broniąca i tłumacząca jego zachowanie. On -nie przyswajający żadnych informacji, oczekujący od otoczenia podporządkowania się do jego zasad. Nie dający od siebie zupełnie nic, pragnący jedynie czerpać korzyści  i żerować na cudzej dobrej woli, wymyślający do tego niestworzone historie, niczym Bracia Grimm. Każdego dnia dający popis swoich niefajnych umiejętności.

To łagodnie ujęty w kilku zdaniach obraz pewnej pary. Sceny z dnia codziennego przypominały jednak odcinki "Mody na sukces" w 3D, z dużą dawką agresji i krzyku. Uwierzcie mi, nie przesadzam.
Tacy ludzie chodzą po świecie, a ich towarzystwo może zmęczyć. Na szczęście opuścili nasze progi i wyruszyli w siną dal zatruwać życie komuś innemu. Dla nas ta krótka znajomość skończyła się happy endem, lecz chyba nie chcę wiedzieć co czeka kolejnych ludzi, którzy będą skazani na ich obecność.


Świętując wyjazd ( byłych już ) sąsiadów (juuupi) w towarzystwie Madonny życzę wszystkim miłego wieczoru:)

poniedziałek, 6 lutego 2012

Cosmetic news

Zdecydowanie do wiosny wolę zostać w domu. Po pracy wybrałam się na małe zakupy i choć na dworze spędziłam tylko chwilę wszystko mi odmarzło. W dodatku w domu chwilowo też zawiewa chłodem, bo Em urządził dziś całodzienne wietrzenie, po tym jak przeczytał artykuł podesłany przez jego siostrę- o roztoczach. Odkręciłam wszystkie kaloryfery i włączyłam grzejnik, a teraz cierpliwie czekam na odrobinę ciepła.
Poniżej dzisiejsze nowości.

 
  Varens Secret 1- najważniejsze, że są to perfumy (więc pewnie będą się dłużej trzymały niż zwykłe wody toaletowe) o słodkiej nucie mandarynki, jaśminu i gardenii. Urzekły mnie swoim orientalnym i nieco korzennym zapachem, który nie jest zbyt mocny,a i nie nad wyraz delikatny. Nie jest to jakiś szaleństwo perfumowe, ale za tak niską cenę warto się w niego zaopatrzyć.  Na co dzień idealne. Mi osobiście przypominają nieco Miracle Lancoma.
W sprzedaży dostępny był również Secret 2 i Secret 3. Dwójka zupełnie nie w moim typie, nad trójkę mogłabym się też ewentualnie skusić.


Błyszczyk do ust z Essence (XXXL nudes). Ja wzięłam ten pierwszy od góry ( 01 pure beauty) . Na ustach ładnie się prezentuje, niestety po pierwszym użyciu stwierdzam, że jest nietrwały. Zdecydowanie wolę gęstszą i bardziej "lepką"( niż "śliską")  konsystencję. Mam nadzieję, że chociaż w świetle dziennym mnie zachwyci.


Manhattan, Supersize Mascara, 101 On Black - nie mogłam poczekać do jutra i musiałam wypróbować, dla mnie rewelacja. Nie skleja rzęs, efektownie je podkreśla. Mimo swojej dużej szczoteczki można szybko "wyczarować"  doskonałe rzęsy :)




p2 Perfect Face Make Up Base,  010 illuminate me! - Już dawno planowałam zakup bazy pod makijaż i jakoś ciągle wypadało mi to z głowy. Przy okazji zakupów w oko wpadły mi te powyżej. Ja wybrałam tę po lewej ( producent twierdzi, że ta ukrywa niedoskonałości ). Nie miałam jeszcze okazji jej wypróbować. W sprzedaż dostępna jest jeszcze "zielona wersja", niwelująca zaczerwienienia na twarzy. 


Nie mogło oczywiście zabraknąć  pomadki ochronnej BeBe Classic- od której (jak wspominałam) TU  jestem uzależniona:)