Tez macie tyle obowiazkow, ze trudno Wam znalezc czas na cokolwiek, choc paradoksalnie znajdujecie go na wszystko (no oprocz internetu) na co macie naprawde ochote?
Taki byl moj miniony tydzien. Docenialam male realne momenty i bylam offline.
Kilka chwil z "wczoraj"...
Odkrywalam nowe lodowe smaki...
Ciasteczkowe do tej pory nie mialy sobie rownych, ale brazylijskie mango zubozylo ich smak i tak mam nowego faworyta (przynajmniej na czas mundialu:))
Najlepiej...
Naprawde niewiele mi trzeba. Odrobina trawki, szumiace drzewa i miejsce z widokiem na jezioro...
idealnie!
Tradycyjna laka z polnymi kwiatami zawsze wywoluje we mnie
dobry nastroj. Kojarzy mi sie z czasami mojego dziecinstwa.
Te wszystkie kolorowe kwiatki idealnie nadawaly sie do zaplatania pieknych wiankow, ktore uwielbialam robic ;)
Nigdzie nie ruszam sie bez mojego roweru (dlatego nie moglo go tu zabraknac), to dla mnie najlepszy srodek transportu i swietna forma relaksu, ale to juz wiecie!
A poza tym
..
Buszowalam w zbozu.
Najchetniej
spedzalam czas za miastem (w tle katedra w centrum Ingolstadt).
Przypominalam sobie jazde na rolkach (po yyyy....15 latach? )
No i
robilam zdjecia przeuroczej
szesciolatce ;)
A poza tym zawital do mnie nieproszony gosc..
Najbardziej fascynujace jest to, ze kazdy dzien przynosi cos nowego, interesujacego i nie do konca da sie to wczesniej przewidziec, a male chwile sa fundamentem dobrego samopoczucia na kolejne tygodnie i lata.
Czasem wystarczy skoncentrowac sie na tym, co sprawia nam radosc. Proste, co? Pozytywnie myslec, dzialac i tyle!