Hej kochani:)
Urlopy powinny trwać dwa razy dłużej, a zwłaszcza te kilkudniowe, które aż głupio urlopem nazywać... Bo niby co to za urlop, który ledwie się zaczął, a już się skończył, a nawet plażowania nie było... Urlopowy stan kojarzy mi się z leżakiem, kolorowymi drinkami, mnóstwem słońca, gorącym piaskiem i piekącą opalenizną (hehe:)). Na leżaku owszem leżałam, przy okazji poobiedniej sjesty na Emowym tarasie. Słońca nam nie zabrakło, choć skorzystać nam się z niego na maksa nie udało. Opalenizny jak nie było, tak nie ma, ale to jeszcze nadrobimy :)
A najbardziej jednak zabrakło mi tego ciepłego nadmorskiego piasku, który jest obowiązkiem każdego urlopu.
Ale za to... załatwiliśmy mnóstwo spraw, odwiedziliśmy najbliższych i stąpaliśmy po polskiej ziemi :) Wyściskałam moje ukochane koty i przez chwilę nie musiałam myśleć o niczym. Był grill i polskie potrawy (na te bawarskie już patrzeć nie mogę, nie wspomnę o konsumpcji). I choć nasz urlop trwał zaledwie kilka dni i tak dodał mi energii na nadchodzący czas;)
Ale co dobre szybko się kończy, więc.. lepiej dajcie znać co u Was!
piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na kolczykowe rozdanie :)
Wszystko co dobre szybko się kończy:):)
OdpowiedzUsuńświetne zdjecia ;)
OdpowiedzUsuńśliczne kotki ^^
beautiful pictures :) congratulates departure
OdpowiedzUsuńsuper kombinezon;)
OdpowiedzUsuńpiękne fotki :)
OdpowiedzUsuńslicznie *.*
OdpowiedzUsuńŁadnie:)
OdpowiedzUsuń